Marian Załucki
Krasnoludek
Gdy raz
wypiłem parę wódek,
Zjawił się u mnie
Krasnoludek.
Spojrzał na
flaszkę na mym stole,
Na pięciogwiezdną aureolę
(Co to pięć gwiazdek – wam izwiestno)
I gorzko westchnął:
„O smutku,
coś mą duszę zaległ!…
Piją furmani i poeci –
A gdzież się urżnąć ma krasnalek?…
W bajce dla dzieci?…”
Siadł więc
na stole pełen smutku
I pił – pokorny, skromny, cichy –
Twierdząc, że jest coś w krasnoludku,
Iż czasem musi!…
Bez zagrychy.
Niekiedy
mruknął:
„Dobra… Chłodna…”
I mrucząc wypił flaszkę do dna.
Potem – choć
wzrostu miał trzy cale –
Rozrabiać zaczął niebywale.
Napisał sosem na serwecie:
„Krasnoludki są na świecie!”
Zademonstrował rock and roll,
Rozbił lustro krzycząc „Gol!”
Spalił dywan papierosem,
Wannę zatkał kabanosem,
Ściągnął obrus,
Szklanki stłukł,
Mnie samego zwalił z nóg,
I podniósłwszy dziki krzyk,
Zbudził żonę, po czym znikł…
A żona,
widząc takie skutki,
Dalej nie wierzy w krasnoludki!…
Wyrodny syn
Porządny ojciec,
porządna matka,
a on - czort wie co –
zagadka!
Znają go ludzie od
dzieciństwa,
znają go niemal, odkąd żyje:
niby nie zrobił nigdy
świństwa,
niby porządny,
a - nie pije!
Nieraz robiliśmy mu chryję,
że młody, zdolny,
a nie pije...
Bo gdy ktoś prawda –
alkoholik
to wiesz, że Polak i
katolik!
A tak – to kto?
Wnet się wyłania
ta kwestia zaufania.
Sam go broniłem wobec
opinii:
„Słuchajcie, on trzeźwy –
nie wie co czyni!
A może sekret jakiś fatalny?
Może cudzoziemiec?
Może nienormalny? ....”
W całej Europie przecież
wiedzą,
od Morza Czarnego
do La Manche’a
że w Polsce dzieci tylko j e
d z ą,
dorosły – z a k a n s z a !
I Ministerstwo Aprowizacji
(co stwierdzam nie bez
pychy)
mają wkrótce przekształcić
...
W Ministerstwo Zagrychy !
A on – on co ?
On, proszę Gości,
w oparach tarza się
trzeźwości –
aż mi go żal!
Bo pojmie wkrótce,
że spod nieszczęsnej jest
gwiazdy...
Wszak u nas się wszystko
załatwia przy wódce:
i ślub,
i awans,
i prawo jazdy !
Trudno, panowie abstynenci,
tu nie pomoże płacz i żal
nie –
bez kieliszka nie ważne!
Tak jak bez pieczęci.
I jak on chce żyć?
Nie-le-gal-nie?!
U kobiet też nie ma szans za
grosz:
bez wódki – nie razbieriosz
!
Więc gdym go ujrzał raz z
daleka,
postanowiłem ratować
człowieka,
co w abstynencji się
pławi...
Wyciągam doń
pomocną dłoń –
no, może ..... postawi ?!
On na mój widok rozwiał się
jak dym,
za najbliższą znikł bramą...
Wyrodne dziecko !
Wyrodny syn !